I tak sobie mija dzień za dniem. Pobudka 7 rano...(nie to co na studiach!) smoczki, kaszki, pieluszki i do szkoły! Dzień typowej matki polki :) tzn. au pair polki. A właściwie jest jakaś różnica? Niewielka chyba...
W każdym bądź razie mam tu ustalony przez dzieci rytm dnia. O 9 Carmela musi być w szkole więc 8.45 pakuje mała do wózka i lecimy. Wydawałoby się to proste ale jak się idzie z kimś takim jak Carmela...Szkoła cierpliwości-przysięgam. Idzie za mną i coś tam gada pod nosem. Przystanie, zrobi trzy kroki w tył, pogapi się w wystawy, schowa się za samochód itd. A ja tylko głęboko oddycham i co jakiś czas wołam "Venga!" "Vamos!".
A tu bystra Klara znalazła sposób na ociągającą się Carmelę:) Mała siada z Julką w wózku i po prostu sobie jedzie. Nie ma możliwości żeby się zatrzymać...
Zawsze po szkole o 17 idę z dziewczynkami do parku gdzie mała bawi się z koleżankami a ja...odliczam czas do końca dnia i tylko wypatruję Eleny, która zazwyczaj pojawia się po jakichś 40 minutach i mam wolne :) Tylko we wtorki Carmela chodzi na basen i wtedy muszę do 20 zostać z małą. Ale już znalazłam sobie super zajęcie na te 2 godzinki. Zabieram Julkę na spacer i odkrywamy razem pobliskie zakątki Walencji. Wczoraj byłyśmy razem w Turii.
jejku jaka ona jest słoddkaaa !! <33 :D
OdpowiedzUsuń