Takie weekendy to ja moge miec :) Rzeczywiscie bylo tak jak myslalam. Wyszlam w piatek wieczorem a wrocilam w niedziele wieczorem. W piatek wyszlam z grupa polakow na tapas. To sa takie hiszpanskie przekaski, ktorymi sie tu ludzie bardzo chetnie racza. Jest tu taka knajpa gdzie jesli zamowisz choc jedna z tych ich kanapeczek to "dostajesz" piwo za 1euro. Bardzo ekonomicznie musze przyznac. Na ulicach oczywiscie tlumy mimo ze bylo dobrze po polnocy ale tutaj imprezy tak sie wlasnie zaczynaja a koncza o 5-6 rano. Bardzo popularny jest tu tak zwany "botellon" czyli spotkanie na ulicy przy drinkach, winach, piwie etc. Hiszpanska mlodziez w ten oto wysublimowany sposob radzi sobie ze wszechobecnym kryzysem gospodarczym :) Zamiast wiec kupowac alkohol w knajpach robia to najpierw na ulicy tym co uprzednio zakupili w pobliskiej mercadonie. Prawie jak w Polsce.
Sobote spedzilam z pozananym tu studentem erasmusa z Polski. Jezdzilismy na rowerach po Walencji i byczylismy sie w sloncu w Turii. Tutaj lato trwa aczkolwiek ludzie chyba stwierdzili, ze skoro mamy pazdziernik to nalezy sie tez odpowiednio ubrac wiec przy 23C panienki pomykaja po ulicach w zimowych kozaczkach. Ja tam nie zamierzam jeszcze rezygnowac z moich letnich ubran. Mozecie zazdroscic;)!
sobota w parku :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz